top of page

Od Sintry-rozdział 1


Will i Halt rozmawiając o tym że potrzeba nowych zwiadowców udali się do miasta.Nie mieli pojęcia jak go znaleść najczęściej
w miastach miszkali sami wieśniacy więc nie było łatwo znaleść takiej osoby.Nagle Rycerz na gniadym koniu podjechał do nich
Był to stary przyjaciel Halta-Witaj Halt-odezwał się-chciałbym z tobą porozmawiać w cztery oczy dobrze?Halt dał skinięciem
głowy znak Willowi by odjechał kawałek.Will zorzumiał i tak zrobił.Patrzył na nich niezrozumiale.Gdy skończyli rozmawiać
Halt odezwał się do Willa.-Willu musze jechać do Cellti razem z Gilianem i oto tu stojącym Reconem.-Dobrze-powiedział-a
na jak długo?Niewiem Willu ale wyśle ci list.-Dobrze-Powiedział Will z lekkim zdzwiwieniem.Halt zawsze muwił i wiedział
na ile gdzie jedzie.
A ty znajdź może jakąś osoby która nadawała by się na trening na zwiadowce-powiedział Halt lekko się uśmiechając.
Will kiwnął głową i odjechał.Szukał w mieście osób,które by się nadawał choćby na trening ale bez skutku.
Gdy wracał przez las zobaczył dziewczyne.
Dziewczyna miała długie blond włosy i ciemno brązowe oczy.Podjechał bliżej,aby się przyjżeć.
Zatrzymał się pare metrów od niej. Dziewczyna zajęta była ostrzeniem noża.Gdy skończyła przyjżała się mu i zaczeła nim
wymachiwać i uderzać w drzewo.Will był bardzo zaskoczony tym że zwykła osoba,która nie jest zwiadowcą może
tak dobrze posługiwać się nożem.Gdy wyrwij cichutko parschnął prawie nie usłyszalnie dziewczyna poruszyła się nieswojo.
Will tak jak uczył go Halt stanął bez ruchu.Dziewczyna zaczeła się przyglądać drzewom ale dzięki płaszczom zwiadowców
nie zobaczyła Willa.Wyrwij leciutko dawał znak Willowi że coś się zbliż i miał racje zza krzków wyszło dwóch męszczyzn
jeden z nich miał czarne włosy i wielki topór w ręku,zaś drugi był ciemnym blondynem i miał wielki,żelazny miesz.
Gdy dziewczyna zobaczyłe że dwa osiłki idą w jej strone zaczeła się cofać,lecz potkneła się o pień drzewa.
Męszczyźni uśmiechali się krzywo widząc że zaraz zdąbędą niezły łup.Gdy nagle przed oczami jednego z nich przleciała strzała
niewiadomo z kąd. a zaraz po niej druga wbijając się w drzewo i nagle zza drzewa wyszedł Will z naciągniętą na cięciwe
strzałe.Dziewczyna leżała przerażona na trawie patrząc na Willa.-Zostawcie ją powiedział poważnym tonem Will.
A jak nie to co?-powiedział jeden.A Will wypuścił strzałe,która przeleciała nad jego głową.Męszczyźni zaczeli uciekać.
Will zszedł w Wyrwija i podał ręke dziewczynie.Ta zdruzgotana chwyciła go i pomógł jej wstać.
-Dziękuje-powiedziała.-To nic takiego to przecież moja rola-powiedział zbierając strzały.-Jestem Will-powiedział.
-Ja jestem Sintra-powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Jesteś zwiadowcą tak?-spytała.Tak-Powiedział Will odwdzięczając się uśmiechem.Niewiedział że to aż tak widać.
Nieźle się posługujesz nożem-powiedział chowjąc strzały do kolczugi.Sintra lekko się zaczerwieniła.-Dziękuje.
Skąd go masz?-spytał-Dostałam od taty przed śmiercią-powiedziała spuszczając lekko głowe.
Przykro mi-powiedział.Sintra lekko się rozchmużyła.A tak wogule co tu robiłeś?-spytała.Will był troche zaniekłopotany
co miał powiedzieć że patrzył jak ostrzyła i biła nożem?A przejeżdżałem-powiedział.I od razu przyszło mu namyśl
czy nie sprubować z nią troche potrenować przecierz miał kogoś znaleść na zwiadowcę a ona wydawała się świetną

osoba na to miejsce.

  • w-googleplus
  • w-tbird
  • w-facebook
bottom of page